„Miłość i grzyby
Gdybyż można odróżnić prawdziwą miłość od fałszywej tak, jak odróżnia się grzyby jadalne od trujących. Z grzybami sprawa jest całkiem prosta: trzeba je posolić, odstawić i czekać cierpliwie. Lecz gdy tylko natrafisz na uczucie, które ma chociaż bardzo dalekie podobieństwo do miłości, natychmiast nabierasz nie tylko pewności, że to prawdziwy grzyb, ale że to może jedyny, nie zebrany jeszcze jego egzemplarz. Trzeba trafić na mnóstwo trujących grzybów, aby się przekonać, że życie to nie jest jeden ogromny prawdziwy grzyb.”
(fragment „Dziennika” Katherine Mansfield (1888-1923), tłum. Teresa Tatarkiewiczowa)
—
Janusz Morgenstern „Do widzenia, do jutra” (1960)
doceniam fungiczną metaforę, ale nieodparcie przychodzą mi na myśl grzybki halucynogenne, które tę metaforę skutecznie rozszerzają… 😉
PolubieniePolubienie
O tak. Można się nieźle oszołomić niejednym szkodliwym (?) grzybkiem… 🙂
W każdym razie, ja nie próbowałam żadnych grzybków halucynogennych.
PolubieniePolubienie
Ecccccccccccccch……,gdyby to można było tak od razu.
Wyglada na do,że lepiej posolić „beczką soli” i poczekać.
Bywają przypadki „halucynogenności” na własne życzenie,jeno zbierać …choć terapia bywa niesłychanie skomplikowana i może zakończyć się zejściem.
Znakomicie „wyczajony”,wysmakowany frag.filmu,jak widać,trujący posłużył się
papiórem i po krzyku.Życie jest full of zasadzkas.
PolubieniePolubienie
Niestety nie da się posolić „kandydata”/”kandydatki”, i potem są łzy…
PolubieniePolubienie